Miło nam zaprezentować wywiad z Panią Moniką Piłką, która podarowała, jak sama mówi, na razie NADZIEJĘ drugiemu człowiekowi. Jesteśmy dumne, bo Pani Monika jest jedną z nas – redaktorką Wieści znad Prosny. Może i nam kiedyś będzie dane podarować komuś tak wiele.
-W jakich okolicznościach zgłosiła się Pani, aby zostać dawcą szpiku?
-Zarejestrowałam się w bazie DKMS 10 kwietnia 2016 r. podczas Dnia Dawcy w Choczu. Decyzję o tym, by się zapisać do bazy DKMS, podjęłam już kilka lat temu, ale nie udało mi się dotrzeć na wcześniejsze akcje.
-Kiedy dowiedziała się Pani o tym, że może zostać dawcą dla konkretnego biorcy? Jakie uczucia towarzyszyły wtedy Pani?
-Pierwszy telefon otrzymałam 9 września 2016 r. Nie spodziewałam się go – myślę, że wszystkich dawców on zaskakuje. Nie wahałam się jednak, gdyż decyzja o moim zgłoszeniu się do bazy była bardzo świadoma. Wynikała z chęci pomocy, a nie była podyktowana zrywem, bo wszyscy się rejestrują.
Uczucia? Z jednej strony wspaniale czuć, że można pomóc. Z drugiej pojawiła się troska o mojego genetycznego bliźniaka – w jakim jest stanie? Czy przeżyje do przeszczepu?
-Czy była Pani jakoś szczególnie przygotowywana do pobrania szpiku?
-Tak. Pierwsze pobranie krwi do badań potwierdzających zgodność genetyczną odbyło się w przychodni w Choczu 13 września. Niespełna miesiąc później otrzymałam informację o zakwalifikowaniu jako potencjalny dawca i rezerwacji mojej osoby w bazie na dwa miesiące. Był to czas potrzebny na przygotowanie biorcy. 2 stycznia w Szpitalu im. Przemienia Pańskiego w Poznaniu przeprowadzono mi serię badań (z krwi - morfologia, biochemia, metabolizm żelaza, immunohematologia, serologia zakaźna, krzepliwość, badanie moczu, EKG, RTG klatki piersiowej, USG jamy brzusznej) oraz wywiad z lekarzem i pielęgniarką. Badania te były ważne z punktu widzenia mojego aktualnego stanu zdrowia i wykrycia potencjalnego zagrożenia dla biorcy (np. mogłabym być nosicielem jakiegoś wirusa).
W dn. 19-22 stycznia przyjęłam 8 zastrzyków z czynnikiem wzrostu, który miał sprawić, by komórki macierzyste były „wyrzucone” w jak największej ilości ze szpiku do krwioobiegu.
-Kiedy pobrano Pani szpik?
-Pobranie przeprowadzono w dniach 23 i 24 stycznia w Klinice w Poznaniu.
-Jaką metodą pobrano szpik?
-Szpik pobrano metodą aferezy czyli separacji. Za pomocą wenflonu z żyły prawej ręki przez 5 godzin pobierano krew, która przechodziła proces wirowania i separacji komórek macierzystych w specjalnym urządzeniu, a następnie wracała do żyły w lewej ręce. Cały proces przeprowadzono dwukrotnie.
-Czy czuje się Pani spełniona, że może uratować komuś życie?
-Dziś mogę powiedzieć, że dałam komuś nadzieję. Komuś – kobiecie, 38 lat, mieszkance Holandii. Nadzieję, bo nie wiemy, czy przeszczep się przyjmie. Mam nadzieję, że za 3 miesiące odbiorę telefon z informacją, że wszystko się powiodło i biorczyni zdrowieje. Wtedy będę mogła mówić, że uratowałam komuś życie. Dziś dałam tylko nadzieję.
-Czy sam zabieg pobierania szpiku był bolesny?
-Wcale. Wkłucia wenflonu i stalowej igły odczuwalne są tak, jak podczas pobrania krwi. Trochę męczące było pięciogodzinne siedzenie bez ruchu. Brak możliwości jedzenia i picia. Brak możliwości zmiany pozycji, swobodnego ruszania ręką.
-Czy jeśli byłaby taka możliwość, chciałaby Pani dowiedzieć się, komu pomogła?
-Tak naprawdę dla mnie nie ma to znaczenia. Wystarczy mi informacja, że cały proces przebiegł pomyślnie, że doprowadził do wyzdrowienia.
-Dziękujemy za podzielenie się z nami i naszymi czytelnikami tą radosną wiadomością. Gratulujemy DECYZJI. Ufamy, iż wspomniana NADZIEJA zostanie zastąpiona słowem ŻYCIE.
Pytania przygotowały Klaudia Strzyżykowska i Oliwia Banaszak.